Otóż wynika stąd, iż rozwój powtarza cyklicznie to, co było już w przeszłości przez innych osiągane; innymi słowy — to, co ma zostać osiągnięte, jest z góry znane. Tak więc rozwój sprowadza się do odtwarzania wzorców bądź takich, które wszczepiła w nas natura w trakcie filogenezy, bądź takich, które zostały wytworzone historycznie. Nie ma tu więc miejsca na zupełnie nowe osiągnięcia będące
rezultatem twórczej transformacji siebie i otoczenia. W społeczeństwach statycznych, w których dzieci powtarzają to, co czynili ojcowie, takie określenie rozwoju jest całkowicie zadowalające — poziom osiągniętego rozwoju można wtedy opisać przyrównując to, co osiągnęła poszczególna jednotstka, z tym, co inni przed nią osiągali. W społeczeństwach współczesnych, w których co chwila rodzą się nowe techniki, obyczaje, zasady moralne, sposoby życia, takie kryterium nie jest wystarczające — jest ono najwyraźniej obciążone grzechem konserwatyzmu. Można wprawdzie powiedzieć, że człowiek jest w stanie podejmować nowe zadania, których jeszcze przedtem nikt nie realizował, ale wtedy powstaje problem: czy każde zadanie, jakie człowiek stawia przed sobą, jest formą rozwoju? Skoro jednak nowe idee, nowe zadania, nowe wytwory, nowe zasady moralne, nowe formy kontaktów międzyludzkich, nowy stosunek do życia społecznego, nowe wartości mamy traktować jako coś więcej niiż zmianę — jako rozwój, to musimy dysponować kryteriami pozwalającymi zakwalifikować jako zmiany rozwojowe te przekształcenia, które nie mieszczą się w ramach dotąd obowiązujących standardów.